Jedną z najbardziej znanych ciekawostek na temat Walii jest fakt, iż mieszka tu więcej owiec niż ludzi. Łatwo więc się domyślić, że jagnięcina bardzo często ląduje na talerzach Walijczyków i ma ogromny wpływ na ich kuchnię. Kolejnym popularnym składnikiem jest por, uważany tutaj za warzywo narodowe, a wszystko to za sprawą legendy o św. Dawidzie, która głosi, że za jego namową przed bitwą z Anglosasami Walijczycy przymocowali do swych hełmów pory, aby podczas walki łatwiej móc się nawzajem rozpoznać.
Najbardziej znaną potrawą walijską jest cawl, czyli gulasz, który zawiera oba wymienione składniki, a także inne warzywa jak np. marchew czy ziemniaki. Danie, które ja otrzymałam bardziej nazwałabym zupą, ponieważ było rzadkie, niezagęszczone. Smakowało jednak dość dobrze i było serwowane z tostem z serem.
Zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu wegetariańskie kiełbaski glamorgan sausages. Przygotowuje się je głównie z tartego białego sera Caerphily,bułki tartej oraz warzyw, w tym oczywiście słynnego pora. Podobnie jak cawl są dość proste do przygotowania.
Chociaż nie jestem fanką chipsów i na co dzień staram się odżywiać możliwie zdrowo, ciekawość wzięła górę, gdy na półce sklepowej zobaczyłam paczkę z napisem "jagnięcina i mięta". Ciekawe połączenie...Pierwsze wrażenie jest pozytywne, ale po chwili czuje się ostry smak mięty, który psuje całą ucztę ;) Zdecydowanie nie polecam tego przysmaku.
Zamiast tego warto spróbować walijskich słodkości, które znajdziemy oczywiście w każdym sklepie spożywczym. Pierwszymi z nich są welsh cakes, czyli walijskie ciasteczka z rodzynkami, cynamonem i goździkami. Co ciekawe smaży się je na patelni. Są kruche i naprawdę przepyszne. Ja jadłam je na zimno, jednak wiele osób poleca je na ciepło podane z dżemem i masłem. W internecie aż roi się od przepisów na ten rewelacyjny i prosty w przyrządzeniu przysmak.
Kolejną pozycją dla miłośników słodkich smaków jest bara brith, czyli ciasto z korzennymi przyprawami i suszonymi owocami. Niektórzy nazywają je chlebem, jednak według mnie jego dość dobry, aczkolwiek ciężki do opisania i porównania z czymkolwiek smak bynajmniej nie przypomina tego wypieku.
Podczas mojego pobytu w Walii nie posmakowałam niestety tajemniczego specjału o nazwie laverbread, który wbrew pozorom nie jest chlebem, a...ciemną mazią składającą się głównie z wodorostów. Można ją np. zmieszać z owsianką i usmażyć w formie ciasteczek. Myślę, że taka potrawa przypadłaby mi do gustu, stąd bardzo żałuję, że jej nie skosztowałam, ale na pewno kiedyś to zrobię.





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz